Team Ninja obiecało grę osadzoną w czasach burzliwych przemian XIX-wiecznej Japonii, kiedy tradycja zderzała się z nowoczesnością. Od zawsze fascynowała mnie epoka samurajów – miecze, honor, rywalizacja klanów. Kiedy więc zobaczyłem pierwszy zwiastun „Rise of the Rōnin”, wiedziałem, że muszę w to zagrać. Czy ta produkcja spełniła moje oczekiwania? Największym atutem Rise of the Rōnin […]
Gier pozwalających na zabawę z czasem nie ma wiele, jednak od czasu do czasu pojawia się tytuł, który z czwartego wymiaru czyni głównego bohatera.
Fabuła TimeShift - w myśl tezy Hitchcocka - rozpoczyna się od wybuchu, gdy jeden z naukowców w pewnym ośrodku badawczym pracującym nad skafandrem pozwalającym na manipulowanie czasem kradnie wersję Alfa. Następnie cofa się w czasie pozostawiając po sobie jedynie bombę. W tym samym momencie główny bohater pracujący w tym samym ośrodku postanawia przywdziać prototypowy skafander Beta i rusza w pogoń za “tym złym”. Jak się okazało, główny antagonista z mocą władania nad czasem sięgnął po dyktaturę w całkowicie zmienionej rzeczywistości. Celem głównego bohatera jest znalezienie i zabicie tego szaleńca.
Gra klimatem przypomina to, czego można było doświadczyć w Half Life 2, jednak to nadal produkcja studia Valve jest do dziś wzorem do naśladowania w tej kwestii. Historia podzielona jest na ponad dwadzieścia rozdziałów, które z kolej podzielone są na dobrze dobrane checkpointy - całość można ukończyć w ciągu siedmiu godzin. Co jakiś czas wyświetlane są także dopracowane graficznie krótkie filmiki przybliżające z wolna wydarzenia sprzed eksplozji w ośrodku badawczym.
Tym, co wyróżnia TimeShift w tłumie innych gier FPS jest system zabawy czasem, który jest centralnym elementem tej produkcji. Skafander Beta noszony przez protagonistę pozwala na manipulowanie czasem w trzech różnych trybach - spowolnienie, zatrzymanie oraz cofanie. Funkcjonuje to nad wyraz dobrze i co najważniejsze - sprawia tonę frajdy. W grze uwzględniono nawet możliwość paradoksu, więc np. podczas cofania czasu nie można przestawić jakiegoś przedmiotu w inne miejsce. Nic jednak nie trwa wiecznie, a energia w skafandrze szybko się kończy. Na szczęście, tak jak pasek żywotności, tak również energia odnawia się automatycznie. Skoro jest zabawa czasem to również nie mogło zabraknąć zagadek logicznych. Nie są trudne, jednak gdy pomysłów na rozwiązanie brak z pomocą przychodzi metoda prób i błędów z wykorzystaniem funkcji skafander. Nie spotkałem się jednak z sytuacją, w której musiałbym sięgnąć po pomoc do poradników w Internecie.
TimeShift to jednak ciągle gra FPS i eliminacja wrogów jest podstawową czynnością w każdym rozdziale. Na szczęście dzięki możliwościom, jakie oferuje skafander można bawić się z przeciwnikami na wiele różnych sposobów. Spowalnianie czasu i zabijanie przeciwników kolbą karabinu (na PS3 wykorzystać można do tego sensor ruchu w Dualshocku 3) lub rozbrajanie ich to naprawdę ciekawe rozwiązania. Tym bardziej, gdy wrogowie mogą dosłownie rozpaść się na kawałki po strzale z kuszy wyposażonej w eksplodujące bełty. Jest to jedna z najbardziej uniwersalnych broni w grze, jednak praktycznie każda, nawet ta dostępna od samego początku może wiernie służyć do końca gry. Przy sobie główny bohater nosi maksymalnie trzy rodzaje pukawek, co jest więcej niż wystarczającą liczbą. Arsenał to raczej standard, jednak każda broń ma drugi tryb (którym czasami okazuje się zwykły zoom - niestety) pozwalający na jeszcze bardziej różnorodną masakrę.
Oprócz poruszania się na piechotę w grze pojawiają się lokacje, w których wskazane są przejażdżki quadami - model jazdy nie jest najwspanialszy, jednak rekompensuje to możliwość używania mocy skafandra podczas przejażdżek. TimeShift w czasie premiery oferował tryb multiplayer, który niestety umarł dość szybko i nie dane mi było go przetestować. W prawdzie tej premiera była przekładana wiele razy, jednak w porównaniu z grami, które wyszły w tym sam roku (Crysis, Call of Duty: Modern Warfare) graficznie dzieło Saber Interactive nie zachwyca. Grafika jest po prostu średnia. Nadrabia to jednak płynna animacja oraz cutscenki, które zostały wyrenderowane oddzielnie i wyglądają dużo lepiej od samej gry.
Saber Interactive zdołało stworzyć bardzo ciekawą produkcję z nie najgorszą fabułą oraz zakończeniem, które zostawia w graczu poczucie satysfakcji. Wykorzystane rozwiązania na pewno znajdą zastosowanie w jakiejś niezapowiedzianej jeszcze grze, która jednak znajdzie większe grono odbiorców. Dziwi mnie, że TimeShift będący naprawdę solidną i wciągającą grą okazał się tak niedoceniony.