Throne & Liberty, od NCSoft, czyli twórców legendarnej serii Lineage, obiecuje intensywne doświadczenie MMO z dużym naciskiem na masowe PvP i (między)gildyjną dramę. Lineage II w okolicach roku 2007 było moją pierwszą miłością w gatunku MMORPG, więc z Throne & Liberty wiązałem dość duże oczekiwania. Okazało się, że w pierwszym miesiącu (październik 2024) utopiłem w […]
Kicz wysokiej klasy. Tak właśnie można ująć to, co prezentuje trzecia odsłona serii Saints Row. Muszę przyznać, że mało wiedziałem o tej grze przed premierą, ale gdy uruchomiłem ją po raz pierwszy - przeżyłem szok, który wzrastał z każdą godziną i każdym kolejnym elementem rozgrywki. Gigantyczny, pozytywny szok.
Saints Row: The Third opowiada dalsze dzieje Świętych, którzy stali się jednym z najpotężniejszych gangów w Steelport do tego stopnia, że traktowani są jak gwiazdy, a logo gangu można dostrzec na dużej części produktów w mieście. Sytuacja zmienia się, gdy konkurencja postanawia przejąć władzę i odsunąć Świętych na bok. Sam opis fabuły nie jest jakiś kosmicznie oryginalny, ale sposób jej prowadzenia, zwroty akcji i niektóre sceny zostały tak dobrze wyreżyserowane, że chce się grać dalej. Do tego dochodzą dość oryginalne postacie, które dostępne są później w smartfonie głównego bohatera - pojawia się nawet Burt Reynolds, przez co dosłownie spadłem z krzesła - nie zdradzę jednak na ten temat nic więcej.
Śmiech był nieodłącznym elementem chwil spędzonych z Saints Row: The Third. Żarty sytuacyjne i teksty (bardzo dobrze przetłumaczone na język polski – polonizacja kinowa) potrafią rozbawić do łez, a praktycznie każdy filmik przerywnikowy wprowadza gracza na kolejny poziom absurdu. Oczywiście humor jest specyficzny i nie każdemu przypadnie do gustu. Jako przykład można wymienić chociażby misję o tematyce sadomaso, czy wożenie po mieście tygrysa na przednim siedzeniu.
Jedną z największych zalet trzeciej części Saints Row są możliwości personalizacji - od wyglądu i umiejętności głównego bohatera, po zmianę wizerunku całego gangu - opcji i suwaczków jest tak wiele, że można na tym spędzić dłuższą chwilę - tym bardziej, że warto po prostu obejrzeć niektóre pomysły twórców na to, jak mógłby wyglądać np. paker wielkości Pudziana w różowym staniku. Menu kreacji postaci nie powstydziłaby się żadna gra z gatunku MMORPG - można nawet ustawić "wielkość" swojego sexapilu.
Saints Row: The Third jako sandbox spełnia się w 100%. Dzięsiątki przeróżnych misji, które potrafią bawić, a nie są jedynie możliwością zwiększenia ilości pieniędzy w grze. Można zabijać członków wrogich gangów, skakać na spadochronie, uprawiać ekshibicjonizm, zajmować się zleceniami na zabójstwa, kraść pojazdy, czy spędzać czas na arenie Profesora Genkiego polegającej na zabijaniu dziwnie poprzebieranych ludzi. Po skończeniu głównego wątku, który zajął mi równe 10 godzin można bawić się jeszcze bardzo długo i co najważniejsze - nie nudzić się.
Twórcy postarali się, jeżeli chodzi o optymalizację. Przy uruchomieniu do wyboru są dwie opcje - DirectX 9 lub DirectX 10/11. Czasami gra potrafi “chrupnąć”, ale nie wiedzieć czemu dzieje się to podczas oglądania filmików przerywnikowych - obraz stoi przez kilka sekund, a dźwięk leci prawidłowo. Jako, że Saints Row: The Third to gra z (lekkim) przymrużeniem oka, fizyka nie jest zbyt podobna do prawdziwej. Nie przeszkadza to jednak, bo elementy takie jak np. prowadzenie samochodu zostały bardzo dobrze zaprojektowane, a taka dziwna fizyka pomaga przy zadaniach typu: rzucaj się pod pędzące samochody, żeby wyłudzić odszkodowanie.
Miasto Steelport wygląda podobnie do Liberty City z GTA IV, jednak poziom grafiki jest minimalnie gorszy. Trzeba jednak pochwalić pieczołowicie wykonane otoczenie, modele postaci oraz ilość elementów, których wygląd można samemu zdefiniować - poziom detali jest na więcej niż zadowalającym poziomie. Warstwa dźwiękowa to pierwsza liga włącznie z głosami postaci (szczególnie jednej, która wykorzystuje pewne urządzenie do zmiany barwy głosu) i soundtrackiem tworzącym niepowtarzalny klimat. Nie mogło zabraknąć także radiostacji, które oferują dość różnorodne gatunki muzyki. Osobiście pokochałem stację z muzyką klasyczną (np. “Walkiria” Wagnera lub "Menuet" Boccheriniego), dzięki której każde zdarzenie nabierało patosu.
Arsenał broni jest dość pokaźny, a dodatkowo każdą broń można ulepszać. Strzela się wygodnie, w przypadku spadku poziomu życia wystarczy gdzieś się ukryć na chwilę lub użyć jednego z przeciwników jako żywej tarczy. Ilość wrogo nastawionych postaci często jest przytłaczająca, ale sprzyja to utrzymaniu atmosfery chaosu. Całkowicie nieefektywna jest policja. Można zrobić naprawdę krwawą rozróbę i owszem, pojawią się kolejne poziomy Kosy (coś na wzór gwiazdek w GTA), ale zdolności gliniarzy ograniczają się do nieszkodliwego ostrzału - można ich po prostu olać, a najlepiej ukraść im wóz, bo jest dość szybki. Zabawa zaczyna się przy walce z innymi gangami. Niektórzy ich członkowie mają specjalne umiejętności, a inni prezentują prezencję przerośniętego Pudziana. Niestety sztuczna inteligencja do najlepszych nie należy, toteż nawet armia przeciwników nie stanowi większego problemu, chociaż czołgi potrafią być zabójcze.
W grze dostępny jest tryb areny, w którym przez kolejne rundy walczy się z coraz innymi i silniejszymi grupami przeciwników. Nie są jednak wyjęci prosto z kampanii - w jednej z rund walczy się z “tajnymi agentami”, którzy są po prostu znakami zapytania wielkości człowieka - takich mniejszych i większych smaczków jest tu naprawdę ogrom. Cały multiplayer ograniczony jest do wspólnej zabawy w trybie kampanii i areny.
Saints Row: The Third to gra, która wykorzystuje wszystko co najlepsze w gatunku sandboxów i dolewa do tego swojego kiczowatego, energetycznego paliwa. Chociaż fabuła nie powala, a SI przeciwników woła o pomstę do nieba, to cała gra wygląda jak idealnie dopasowana układanka. Miliony rzeczy, którymi można się zająć robią wrażenie, ale co mi się niezwykle podoba - nie trzeba ich robić. Problem jednak w tym, że większość jest bardzo ciekawa i przyjemna, wiec gracz wsiąka na długo, a gdy już skończy jest pełen pozytywnego, trochę absurdalnego humoru i odchodzi od komputera z uśmiechem na twarzy. Polecam Saints Row: The Third wszystkim, którzy lubią robić w grze to, na co mają ochotę. Z drugiej strony, fabuła - chociaż nie najlepsza - jest dość ciekawa i warto ja skończyć dla samych filmików przerywnikowych i dwóch zakończeń (jedno zdecydowanie lepsze od drugiego).
Grę w wersji na PC dostarczył wydawca
