W związku z tym, że za 3 tygodnie premierę ma PlayStation VR 2….kupiłem sobie w końcu PS VR 1. I myślę, że dla wszystkich, którzy zwlekali z tym zakupem jest to świetna okazja, by nadrobić wiele zaległych gier. PS VR 2 niestety nie będzie wstecznie kompatybilne z grami PS VR 1 (trochę tytułów zostanie zaktualizowanych, […]
Dziki Zachód to pojęcie, które kojarzy się z Indianami, kowbojami, rewolwerowcami i bezprawiem. Dzięki powyższym oraz wielu innym czynnikom powstał gatunek literacki i filmowy zwany „westernem”. O ile książek ,a zwłaszcza filmów do niego należących jest od groma, o tyle gier pojawiło się względnie mało . Na szczęście gatunek westernu w grach nie umiera. Ba, ma się całkiem dobrze. Czy najnowsze dzieło Rockstar Games, czyli Red Dead Redemption, bije na głowę powstałe do tej pory gry westernowe?
Jest rok 1911. John Marston przyjeżdża do miasta Blackwater w towarzystwie funkcjonariuszy rządowych, którzy porwali jego jego rodzinę. John nie ma wyboru - musi wykonać ich polecenia. Ma za zadanie złapać jego byłego kompana z gangu, terroryzującego okoliczne tereny. Tak dość niepozornie rozpoczyna się fabuła Red Dead Redemption. Na szczęście pozory mylą. Zwroty akcji, kilka „zakończeń”, które nie są zakończeniami oraz naprawdę epickie, prawdziwe zakończenie są warte Oscara. Całość uzupełniają bardzo charyzmatyczne postaci z własnymi, naprawdę ciekawymi problemami. Po kilku pierwszych misjach nie można doczekać się kolejnych. Natomiast samo zakończenie zapada w pamięć jak żadne inne. Nie chcę zdradzać więcej. Tego trzeba posmakować osobiście, aby potem żarłocznie rzucić się na stół pełen soczystych przysmaków.
Obszar gry jest ogromny. Mapa podzielona została na trzy części: meksykańską, czyli Nuevo Paraiso oraz dwie amerykańskie, tj. New Austin i West Elizabeth. Ukształtowanie terenu robi wrażenie, tym bardziej, że nie ma żadnych niewidzialnych ścian. Gdy dostrzeżemy jakąś górę, skałę lub coś podobnego z bardzo dużej odległości, to na sto procent można do niej dojechać - nie ma sztucznych pejzaży i płaskich tapet. Roślinność ugina się na wietrze, ale także pod wpływem poruszania się ludzi, zwierząt i obiektów. Ogromna jest też liczba zwierząt, które można spotkać w grze (34 gatunki dzikie i udomowione). Jednym z ciekawszych jest bizon, którego w całej grze spotkamy tylko około 20 sztuk, a po zabiciu wszystkich, żaden się już nie pokaże.

Gra działa na silniku RAGE, który moim zdaniem dużo bardziej nadaje się do właśnie takich gier z otwartą przestrzenią , aniżeli do przepełnionego ludźmi, wieżowcami i samochodami miasta w GTA IV. Pozostając przy temacie technologicznym, warto wspomnieć, że Rockstar zaimplementował w grze silnik Euphoria (użyty także w GTA IV i Star Wars: The Force Unleashed). Ów silnik sprawia, że każde, nawet powtarzane działanie w grze zawsze daje inny efekt. Na przykład zrzucając się z kanionu w tym samym miejscu pięć razy pod rząd, zawsze spadniemy w trochę w inny sposób.
Wielkie połacie terenu i efekty fizyczne to jeszcze nie wszystko. Trzeba ten obszar zapełnić wzgórzami, rzekami, kanionami, roślinami, zwierzętami, dźwiękami i oczywiście ludźmi. Tutaj ekipie Rockstar należą się brawa. Gra jest piękna, a mapa niezwykle zróżnicowana. Wszystko do siebie pasuje. Miasteczka i rancza zostały naprawdę dobrze i wiarygodnie zaprojektowane, a modele i tekstury zwierząt, zwłaszcza koni, czyli głównego środka transportu dopracowano tak, jak w żadnej innej grze. Jadąc na koniu widać pracujące mięśnie konia, a grzywa i ogon falują zależnie od czynników fizycznych. Gdzieniegdzie występują nawet toczące się, suche krzaki tak dobrze znane z westernów. Mimika twarzy, grymasy i animacje postaci są podobne do tych w GTA IV, ale wydają się znacznie bardziej dopracowane. W prawdzie z bliska większość elementów jest nie najlepszej jakości, ale za to patrząc z dalszej perspektywy, widoki naprawdę zapierają dech w piersiach. Taka już natura silnika RAGE.
Muzyka w grze przywodzi na myśl najlepsze soundtracki z najsławniejszych westernów. Dodatkowo, w wersji na PS3 jest możliwość puszczenia własnych utworów z dysku konsoli. Mały dodatek, ale jakże miły. Do tego odgłosy przyrody, które słychać nawet w menu głównym gry, nadają całości niezwykłego klimatu. Zwierzęta, burza, deszcz. Wszystko jest realistyczne, a grzmoty znienacka mogą przestraszyć. Głosy aktorów są doskonale dobrane, tak, by każda postać była charyzmatyczna, a między wierszami ich wypowiedzi można było się doszukać drugiego dna.
Oprócz misji fabularnych, które jak w GTA IV rozpoczynają się zawsze filmikiem wprowadzającym, dostępne są również zadania poboczne od nieznajomych (Stranger Tasks), które także opatrzone są filmikami w trakcie wykonywania. Są jeszcze zadania losowe, które możemy mówiąc potocznie „olać” lub biec/galopować na każde zawołanie. Polegają one zwykle na złapaniu złodzieja lub porywacza. Na przykład, gdy jedziemy przez prerię, możemy natknąć się zgraję bandytów, którzy podstępem ściągają do siebie podróżników. Tych zadań jest naprawdę dużo i dzięki nim poznajemy życie i problemy mieszkańców, którym pomagamy - lub nie. Wybór należy do gracza.

Tutaj ujawnia się kolejny element, jakim jest system karmy w postaci honoru i sławy. Zależnie od tego jak postąpimy w danym przypadku otrzymujemy dodatnie lub negatywne punkty honoru. Natomiast sława rośnie niezależnie od biegunowości poczynań protagonisty, więc można być świętym obrońcą uciśnionych lub zepsutym do szpiku kości bandytą. Gdy chcemy zrobić coś wbrew swojej naturze i nie popsuć swojego licznika honoru, możemy założyć bandanę i zabijać - albo pomagać - do woli.
System celowania jest bardzo podobny do tego z GTA IV. Podobny, ponieważ dodano pewną modyfikację, jaką jest system Dead Eye. Polega ona na spowolnieniu czasu, dzięki któremu bardzo łatwo namierzymy na przykład pięć głów na raz, czego rezultatem będzie pięć headshotów. Dead Eye ma trzy poziomy, które odblokowują się w czasie przechodzenia fabuły. Rozwiązanie to przypomina tryb koncentracji z Call of Juarez: Więzy Krwi, ale jest ograniczone tylko przez pasek, bardzo łatwy do naładowania. Można go nawet odnawiać pewnymi przedmiotami dostępnymi w sklepie, tak samo jak amunicję. Pukawki są podzielone na grupy, z czego do każdej należy zwykle kilka narzędzi mordu o podobnej budowie. Bronie różnią się nie tylko wyglądem, ale także mocą, celnością, szybkostrzelnością, pojemnością magazynku i szybkością przeładowania.
Pomiędzy misjami lub podczas odpoczynku od zabijania ludzi można robić naprawdę wiele rzeczy. Gra jest wyposażona w około dziesięć mini gier, które umilają czas, pozwalają zarobić pieniądze w grze czy też podrasować swój honor i sławę. Mamy tu Poker (Teksas Hold'em), Blackjack, rzut podkową, siłowanie się na rękę, ujeżdżanie koni, patrolowanie rancza czy też element, którego nie mogło zabraknąć, czyli pojedynki. Na przykład, gdy podczas gry w pokera, jeden z graczy może nas oskarżyć o oszukiwanie i wyzwać. Gdy pojedynek się zaczyna, czas spowalnia (jak przy Dead Eye). a po pojawieniu się komunikatu pozwalającego wyciągnąć broń (można to zrobić wcześniej, ale strzał jest wtedy słabszy) zaznaczamy szybko punkty, w które chcemy trafić przeciwnika. W prawym dolnym rogu znajdują się dwa paski, które napełniają się w zależności od tego co i z jaką dokładnością zaznaczyliśmy. Pojedynek wygrywa ten, kto pierwszy zapełnił pasek lub, gdy skończył się czas, miał najbardziej zapełniony pasek. Proste i efektywne.
Chociaż punkty zdrowia odnawiają się automatycznie, warto czasami zaopatrzyć się w medykamenty i inne drobiazgi ze sklepu. Można chociażby kupić króliczą łapkę, która zwiększy ilość przedmiotów i pieniędzy znajdowanych przy zwłokach ludzi i zwierząt. Takie znaleziska możemy potem sprzedać w i kupić na przykład lepszego konia. Wspomnę jeszcze tylko o kilku możliwościach spędzania czasu, które i tak są wierzchołkiem góry lodowej. Pierwszą jest zaliczanie kryjówek gangów (Gang Hideouts). Polega to na tym, że niedługo po przejściu misji fabularnej wymaganej do odblokowania danej kryjówki mamy możliwość pomóc szeryfowi albo parze poszukiwaczy skarbów w rozbiciu ukrywającego się gangu. Te zadania możemy powtarzać wiele razy, a cały system połączono z platformą Rockstar Games Social Club, gdzie możemy sprawdzić wyniki i statystyki. W między czasie można zająć się piciem alkoholu, co skutkuje wiadomymi efektami albo kupowaniem gazet, które zawierają informacje o świecie gry i nie tylko. Można tam znaleźć informacje o poczynaniach protagonisty, ale także fakty historyczne (nawet o Polsce). Do tego dochodzą oczywiście ukryte skarby, które dość trudno znaleźć bez pomocy poradnika. No i jest jeszcze lasso, które dostajemy po kilku pierwszych misjach. Pozwala ono łapać konie, ale także ludzi co daje niemałe możliwości zabawy. Możemy na przykład ciągnąć za sobą biedaka albo związać go i położyć przed nadjeżdżającym pociągiem.

Red Dead Redemption pozwala także na grę w sieci. Są standardowe tryby oraz tak zwany Free Roam, w którym możemy, wraz z 15 innymi graczami, szaleć na całej mapie z trybu singleplayer i samotnie polować na niedźwiedzie, albo zająć się oczyszczaniem kryjówek gangów ze znajomymi. W darmowym dodatku udostępnione zostały także misje kooperacyjne, które tylko dodają uroku do już i tak świetnego trybu multiplayer. System zdobywania poziomów jest bardzo podobny do tego znanego z Call of Duty (istnieje nawet system prestiżu - po zdobyciu maksymalnego, pięćdziesiątego poziomu doświadczenia). Zabawa w sieci praktycznie nigdy się nie nudzi, bo zawsze jest coś ciekawego do roboty.
Gra idealna? Dla jednych tak, dla innych nie. To, że konik zgubi jakiś algorytm albo coś zniknie to żadne wady. Jedynym widocznym problemem mogą być sporadyczne problemy z połączeniem w trybie multiplayer. Prawdopodobnie występują jakieś problemy między łączeniem z innymi graczami, co skutkuje odłączeniem jednego z nich.
Red Dead Redemption to wybitna gra z naprawdę epicką fabułą, świetną sandboksową mechaniką rozgrywki, przepięknymi krajobrazami i bardzo grywalnym multiplayerem. Ta produkcja zasługuje na długą listę pochlebstw, więc powiem tylko, że jest to na pewno jedna z najlepszych gier (nie tylko) tej dekady.
