Team Ninja obiecało grę osadzoną w czasach burzliwych przemian XIX-wiecznej Japonii, kiedy tradycja zderzała się z nowoczesnością. Od zawsze fascynowała mnie epoka samurajów – miecze, honor, rywalizacja klanów. Kiedy więc zobaczyłem pierwszy zwiastun „Rise of the Rōnin”, wiedziałem, że muszę w to zagrać. Czy ta produkcja spełniła moje oczekiwania? Największym atutem Rise of the Rōnin […]
Czekałem ponad trzy tygodnie z nagraniem tej recenzji, ponieważ chciałem uchwycić wszystko, co znajduje się na płycie z grą - nie tylko tryb singleplayer dostępny od początku w całej okazałości, ale również GTA Online, które ruszyło 1 października. Jak wypada najnowsza odsłona Grand Theft Auto na już nie najnowszej generacji konsol?
Cofnijmy się do roku dwa tysiące czwartego. Michael i Trevor to wspólnicy w napadach i przyjaciele. Niestety ich ostatni skok nie wyszedł tak jak trzeba w skutek czego ich drogi rozeszły się w dość nieprzyjemnych okolicznościach na 9 lat. Michael jest może nie najlepszym, ale jednak typowym przykładem ojca i męża w czasie kryzysu wieku średniego. Kocha klasyczne filmy z Vinewood i mieszka w jednej z najbogatszych dzielnic Los Santos wraz z żoną, synem i córką. Przez pewien rodzinny konflikt pakuje się kłopoty, z których pomaga mu wyjść 20 lat młodszy Franklin Clinton. Zajmujący się wymuszeniami i ściąganiem długów Franklin jest ambitny i chciałby się wyrwać ze swojego dość zamkniętego środowiska gangów ulicznych. Michael postanawia więc wrócić z emerytury, uruchamia swoje stare kontakty i wraz Franklinem oraz kilkoma dobranymi przez nas współpracownikami dokonują pierwszego wspólnego napadu. W tym samym czasie poznajemy Trevora, który już w pierwszej scenie pokazuje jak bardzo jest zachwiany, niedojrzały i brak mu piątek klepki.
Po jakimś czasie, w pewien magiczny sposób, cała trójka zaczyna współpracować i planować kolejne napady. Po paru mniej lub bardziej przyjemnych przygodach postanawiają zrobić ostatni, wielki skok. Do wyboru są trzy zakończenia, jednak dwa z nich to raczej ciekawostka niż droga, którą chcieliby podążać gracze. Dodatkowo zaraz po napisach końcowych pojawia się notatka od psychoterapeuty z ogólnym podsumowaniem postępowania i podjętych przez nas decyzji.
Historia w Grand Theft Auto V to prawdziwie filmowa przygoda w bardzo pozytywnym sensie. Przerywniki filmowe przechodzą do rozgrywki niezwykle płynnie, a jednak gracz wie, kiedy powinien przejąć stery nad postacią. Rozmowy w aucie przerwane przez stłuczkę wznawiane są dokładnie od momentu, w którym dana postać urwała kwestię. No i głosy postaci - nie tylko głównych bohaterów, ale również drugoplanowych - emanują, może czasami przerysowanymi, ale jakże prawdziwymi emocjami. Do tego zatroszczono się o naprawdę dobre polskie tłumaczenie, które świetnie oddaje sens oryginalnej wypowiedzi i nie jest zwykłym kopiuj-wklej z translatora.
Głównych misji w grze jest łącznie 69 z czego kilka to duże napady, które trzeba wcześniej zaplanować i odpowiednio przygotować. Do wyboru zawsze są dwie strategie działania. Zwykle jedna wymaga sprytu, dobrego hakera i więcej osprzętu, a druga polega na bardziej otwartej walce lub trudniejszej ucieczce choć nie jest to żadna reguła. Jednak za każdym razem coś może pójść nie tak, bo wybraliśmy tańszego, ale gorszego kompana do kluczowej roli w drużynie. Dzięki temu, że do dyspozycji mamy trzech głównych bohaterów możliwe jest wykonanie kilku zadań w tym samym czasie nawet gdy postacie znajdują się wiele kilometrów od siebie. Przykładowo Franklin może szykować wozy do ucieczki, gdy Michael wkrada się do budynku, a Trevor osłania go z karabinu snajperskiego siedząc na dachu sąsiedniego wieżowca. Niestety podczas misji nie w każdym momencie można użyć funkcji zmiany postaci, ale jest to podyktowane wymogami danej sekwencji lub sceny. Dodatkowo po ukończeniu z każdej z nich pojawia się okienko z oceną oraz zaliczonymi przez nas wyzwaniami, które możemy poprawić przechodząc misję raz jeszcze. Istnieje nawet możliwość pominięcia danej misji po kilku porażkach z rzędu.
Nie warto wymieniać wszystkich aktywności, jakie oferuje Los Santos, więc powiem tylko o nowościach oraz ewentualnych brakach. Po pierwsze nie ma możliwości uprowadzenia pociągu. Poza tym możemy praktycznie wszystko. Nic nie stoi na przeszkodzie by zacząć dzień od krótkiej jogi i wyjścia na spacer z psem w kierunku najbliższej stacji paliw, by zatroszczyć się o utarg właściciela i ewentualnie go zabić. Popołudnie możemy spędzić w klubie ze striptizem rzucając zarobionymi wcześniej pieniędzmi w jedną z tancerek. Prawdopodobnie po chwili ochrona wyrzuci nas na bruk, więc by się odstresować idziemy na polowanie. Strzelamy do zwierząt, albo do ludzi - nie ważne. Na koniec dnia zamawiamy sterowiec i wyskakujemy z niego nad oceanem by trochę ponurkować i ewentualnie zostać nadgryzionym przez rekina. Po magicznym pojawieniu się przed szpitalem jest jeszcze cała noc przed nami. Wyciągamy więc smartfona, wchodzimy na stronę z pojazdami militarnymi. Co, nie stać nas? BMX też będzie dobry. Jedziemy więc na jeden ze szczytów górskich tylko po to, by zginąć spadając w przepaść. Pyk, znowu jesteśmy przed szpitalem. Zaczynamy więc przytulać wszystkich wokół dziękując za ewidentną nieśmiertelność.
Pomimo że w ręce gracza oddane są trzy postacie jednocześnie, każda z nich posiada oddzielną linię fabularną, własne misje, problemy i ulubione zajęcia, a ich umiejętności opisane są przez takie współczynniki jak kondycja, siła, czy zdolność skradania. Wszystkie rozwijane są przez wykonywanie pewnych czynności, więc na przykład dzięki częstemu bieganiu rosnąć będzie pasek odpowiedzialny za kondycję, a nurkując powiększymy pojemność płuc. Dodatkowo cała trójka posiada po jednej unikalnej umiejętności specjalnej, która może być używana po naładowaniu odpowiedniego paska. Po aktywacji Trevor wpada w szał, staje się bardziej odporny i zadaje większe obrażenia, Franklin potrafi spowolnić czas podczas jazdy i dzięki temu z łatwością skręcać i manewrować, a Michael uaktywnia coś, co na pierwszy rzut oka działa jak bullet-time z serii Max Payne z tą jednak różnicą, że nie miota swoim ciałem po całym pomieszczeniu.
W ogóle system strzelania i celowania czerpie wiele z Maxa Payne’a 3 - i bardzo dobrze. Do wyboru jest w pełni automatyczne namierzanie przeciwników, lekko wspomagane oraz całkowicie wolne - z czego to ostatnie może sprawiać pewne trudności. Podobnie ulepszono system osłon - jest bardziej intuicyjny i rzadko zdarza się, by bohater na ekranie przykleił się do nie tej ściany co trzeba. W sklepach z bronią i wyposażeniem oprócz tego, że dostępny jest prawdziwy arsenał, to jeszcze każdą z broni możemy w jakiś sposób modyfikować. Obojętnie czy jest to latarka, tłumik, większy magazynek czy też wszystko na raz. Dodatkowo wprowadzono znane już od wielu lat z praktycznie wszystkich gier konsolowych menu na planie koła, które znacznie ułatwia wybór broni czy radiostacji.
Zamiast wymiany ognia i nabijania kolejnych gwiazdek, których w tej odsłonie jest maksymalnie pięć możemy spróbować uciec przed policją w bardziej zgrabny sposób. Stróże prawa polegają w głównej mierze na swoim polu widzenia, więc ucieczka, czy to na piechotę, czy w wozie nie koniecznie musi wiązać się z opuszczeniem strefy poszukiwań. Wystarczy schować się gdzieś, gdzie funkcjonariusze nie będą nas szukać i przeczekać, w między czasie zmieniając auto.
Każdy pojazd prowadzi się nieco inaczej, a podczas wizyty w warsztacie można stuningować lub wymienić tyle elementów, że w efekcie otrzymujemy po kilkadziesiąt wariacji każdego modelu. Samochody i generalnie wszystkie pojazdy prowadzi się bardzo wygodnie, trzymają się podłoża i nie zapalają z byle powodu. W niektórych sytuacjach mogą jednak eksplodować bez żadnego ostrzeżenia.
Powraca również telefon zastępujący skrót do wielu funkcji gry. Każda z postaci ma nieco innego smartfona, jednak z tymi samymi opcjami. Mamy LifeInvadera, czyli coś na wzór Facebooka oraz aparat fotograficzny, który pozwala również na zrobienie tak zwanego selfie, a następnie wysłanie zdjęć do specjalnej aplikacji w Social Clubie i podzielenia się nim na facebooku - czasami występuje jednak problem z połączeniem i trzeba cyknąć tę samą fotkę kilka razy, żeby została przesłana. Do tego mamy stały dostęp do Internetu, więc w każdej chwili możemy zamówić rower, samolot lub czołg. Najciekawsza jest chyba jednak możliwość inwestowania na giełdzie, bo pieniądze są w tej grze dość ważne, a za większości misji i wyzwań dostajemy praktycznie grosze. Najczęściej jednak smartfona używałem do zamawiania taksówki.
Grze towarzyszy także darmowa aplikacja iFruit na prawdziwe telefony i tablety graczy, która pozwala na tuning aut bez uruchamiania konsoli oraz coś na wzór Tamagotchi z psem Franklina w roli głównej, w którym nie tylko go karmimy lub uczymy sztuczek, ale na przykład pomagamy w walce o sukę. Trochę boli, że już w dniu premiery aplikacja była dostępna na sprzęt Apple, a użytkownicy Androida wiedzą tylko tyle, że wersja dla nich jest dopiero w produkcji musieli trochę poczekać.
Los Santos i okolice to taka współgrająca całość. Nie ma podziału na części miasta, które odblokowywane są dopiero po pewnym czasie. Taką funkcję pełni raczej samo zróżnicowanie krajobrazu, ponieważ inaczej będziemy poruszać się po centrum z samymi wieżowcami, inaczej po przedmieściach położonych na wzgórzach, a jeszcze inaczej na obszarach pustynnych, czy szlakach górskich. Wszędzie można spotkać jakichś ludzi, kolarzy, dziwaków lub zwykłych przechodniów. Do tego dość często pojawiają się losowe zdarzenia, które czasami okazują się w miarę rozbudowanymi misjami, ale zwykle ograniczają się do złapania złodzieja lub odwiezienia kogoś w jakieś miejsce. Możemy oczywiście olać taką osobę, albo zatrzymać ich łup dla siebie. System ten znamy już z Red Dead Redemption i na pewno sprawia on, że gra wydaje się bardziej nieliniowa. Wspomniałem też wcześniej, że można napadać na małe sklepy i stacje paliw, jednak jak się niestety okazało, nie wszystkie znalezione sklepiki i stacje oferują taką opcję.
Pod technicznym aspektem GTA V naprawdę robi wrażenie. Biorąc pod uwagę ile dzieje się na ekranie oraz to, że gra wyszła jeszcze na obecną generację konsol twórcy dali radę zoptymalizować tę grę nie umniejszając jakości graficznej. Problemy sporadycznie pojawiają się przy dużym skupisku akcji co w praktyce oznacza kilka wybuchów na ekranie na raz. GTA V na pewno działa znacznie płynniej niż poprzednia odsłona serii i do tego prezentuje się jak może lekko podrasowane GTA IV w wersji na PC. To bardzo dobry wynik i godne pożegnanie siódmej generacji konsol. Do tej pory największe problemy sprawiała nie gra sama w sobie, ale nośnik. Na obu platformach zalecane jest instalowanie tylko niezbędnych do grania plików i odpalania gry z płyty, ponieważ przy instalacji całej gry na dysku twardym danej konsoli może się okazać, że tekstury będą się wczytywać znacznie wolniej psując przy tym komfort rozgrywki.
Ikona wyboru postaci w trybie singleplayer posiada cztery opcje wyboru. Trzy z nich przydzielone są Franklinowi, Michaelowi i Trevorowi, natomiast czwarty służy jako szybkie przejście do ostatnio używanej postaci w trybie sieciowym. Pomimo tego że GTA Online zostało odblokowane dopiero dwa tygodnie po premierze, a w pierwszym tygodniu działania był dla wielu graczy niegrywalny to obecnie, po wydaniu kilku łatek, zdaje się już działać jak należy.
Tworzenie postaci oparto tutaj jak zwykle o całą paletę suwaczków, jednak przypisane są one do drzewa genealogicznego, więc tak naprawdę personalizujemy dwie babcie i dwóch dziadków, by w efekcie otrzymać naszą postać. Jest to bardzo ciekawy system, jednak twarze naszych przodków mają bardzo słabe tekstury i trzeba spędzić dłuższą chwilę, by otrzymać zadowalający wynik. Następnie określamy ile godzin na dobę nasza postać spędza na danej czynności w celu określenia jej statystyk i poziomu umiejętności.
Każdy gracz po dość krótkim samouczku w formie fabularnego wstępu trafia do Los Santos na 5 miesięcy przed wydarzeniami w GTA V. W jednej instancji miasta może znajdować się maksymalnie 16 graczy, co może wydawać się dość małą liczbą, ale wbrew pozorom nie trudno znaleźć się w centrum akcji. Smartfon oprócz funkcji aparatu i połączenia z Internetem służy również do szybkiego uruchamiania kooperacyjnych misji, wyścigów i innych wszelkiej maści rozrywek dla wielu graczy. W przyszłości mają się także pojawić działające na tej samej zasadzie co w trybie singleplayer napady, które trzeba wcześniej szczegółowo zaplanować z innymi graczami. Pochwalić muszę także bardzo rozbudowaną funkcję wysyłania zaproszeń, dzięki której tworzenie meczu nie powinno zajmować zbyt wiele czasu.
Za każdą aktywność otrzymujemy punkty reputacji, które de facto są punktami doświadczenia wpływającymi na poziom naszej postaci. Oprócz tego zarabiamy oczywiście pieniądze, które warto od czasu do czasu zdeponować w banku, bo przecież inni gracze mogą nas zabić i obrabować. Ogólnie tryb sieciowy działa równie płynnie co singleplayer i poza problemami w pierwszym tygodniu jedynym bardziej rzucającym się w oczy błędem są znikające od czasu do czasu samochody lub inne elementy otoczenia.
Rockstar postanowił zaimplementować w grze system mikrotransakcji, który pozwala na zakup paczek wirtualnych dolarów za prawdziwe pieniądze. Twórcy zapewnili jednak, że to punkty reputacji, które trzeba wypracować samodzielnie, będą odblokowywać nową zawartość i nagrody.
Grand Theft Auto 5 to majstersztyk. Trzydzieści kilka godzin, które trzeba spędzić nad samym wątkiem głównym i co najmniej drugie tyle na ukończenie pozostałych aktywności to niecodzienny wynik. Rozumiem również to, dlaczego gra nie pojawiła się jeszcze na PC. Rockstar wie co robi, a wyniki sprzedaży tylko potwierdzają ich strategię wypuszczania wersji na PC z opóźnieniem lub wcale. Branża gier to biznes jak każdy inny i jak się okazuje Rockstar jest mistrzem nie tylko w tworzeniu gier.