Throne & Liberty, od NCSoft, czyli twórców legendarnej serii Lineage, obiecuje intensywne doświadczenie MMO z dużym naciskiem na masowe PvP i (między)gildyjną dramę. Lineage II w okolicach roku 2007 było moją pierwszą miłością w gatunku MMORPG, więc z Throne & Liberty wiązałem dość duże oczekiwania. Okazało się, że w pierwszym miesiącu (październik 2024) utopiłem w […]
Birdman to film, który już po trzydziestu minutach zaczął wywoływać u mnie euforię nakręcaną między innymi przez pewien dylemat. Z jednej strony chciałem, by trwał jak najdłużej, by się nie kończył. Z drugiej strony chciałem jak najszybciej zobaczyć napisy końcowe, bym mógł już zacząć myśleć o nim jako o całości, porozmawiać o nim sam ze sobą, wspominać. I tak przez cały seans.
Tło fabularne tego filmu jest całkiem proste i zrozumiałe. Podstarzały aktor Riggan Thomson znany głównie z tego, że grał protagonistę w trylogii o superbohaterze Birdmanie, próbuje wrócić na panteon sławy, wystawiając sztukę na deskach Broadwayu. Jednak jest to tylko tło, które służy jako baza dla opowieści o naprawdę wielu rzeczach. Mówi o sztuce jako sztuce i o krytyce tej sztuki. O życiu jednostki, która chce być czymś więcej w myśl teorii o nadczłowieku Nietzschego. O tym, by nie kierować się porównywaniem czegoś do czegoś, kogoś do kogoś. Oraz o tym, by tworzyć nowe kategorie, które niekoniecznie są lepsze lub gorsze, są po prostu inne. Nie wiem, czy każdy widz znajdzie w tym filmie coś dla siebie - ja znalazłem.
Birdman na pewno nie jest komedią (co nie oznacza, że miejscami nie jest zabawny). To dramat człowieka, a tak naprawdę wielu ludzi i komizm obecny jest tylko w bardzo subtelny sposób. Na przykład przez sam fakt, że głównego bohatera gra Michael Keaton, który dwadzieścia lat temu wcielił się przecież w rolę Batmana w filmach Tima Burtona. Dwa razy. Nawet jeżeli Keaton nie został stworzony do tej roli, historia jego kariery przygotowała go do niej bardzo dobrze.
Chyba najbardziej zaskakujące i wyraziste sceny w tym filmie to te, w których Michael Keaton konfrontuje się z Edwardem Nortonem. Walka artysty z artystą - nie wiadomo, który z nich stoi bardziej twardo na ziemi. To taki motor napędowy tego filmu. Do tego dialogi nie tylko brzmią prawdziwie pod względem treści, ale poprzez wprowadzenie takich “efektów specjalnych” jak seplenienie, mamrotanie i inne sposoby utrudniania odbioru wypowiedzi, uzyskano efekt swoistego hiperrealizmu.
Wielkim zaskoczeniem była dla mnie także rola Zacha Galifianakisa, którego na początku nie poznałem. Pomyślałem, że to może być on, ale coś mi jednak nie pasowało. Potrzebowałem chwili, by zdać sobie sprawę, że po prostu Zach w doskonały sposób schował etykietę komedianta do kieszeni, by wcielić się w swoją postać po mistrzowsku. Zresztą tak jak i reszta obsady, z której wyróżniła się na pewno Emma Stone pokazujac, jak to jest szukać akceptacji i własnego “ja” w dzisiejszym świecie.
Pomimo że wydarzenia w filmie mają miejsce praktycznie tylko w jednym budynku, akcja nie zwalnia ani na moment. Natomiast surrealistyczne elementy, które pojawiają się co jakiś czas, zawsze służą jakiemuś celowi, ale nigdy nie są celem samym w sobie. Ten film jest bardzo prawdziwy i odwołuje się do problemów naszej codziennej rzeczywistości i walki o przetrwanie. Podziwiam reżysera, że udało mu się uchwycić tę prawdziwość w tak nieschematycznie nakręconym filmie.
Przez prawie dwie godziny seansu oglądamy jedno ujęcie. Dosłownie jedno ujęcie. Oczywiście tak naprawdę to setki osobnych scen połączonych w jedną za pomocą magii montażu, ale trudno nie docenić tego wyjątkowego złudzenia ciągłości. Efekt ten jest pogłębiony przez choreografię kamery, która niby mimochodem uchwyca nawet najmniejsze szczegóły scenografii, ale zawsze skupiona jest na interakcji między aktorami. Dopełnieniem jest bardzo minimalistyczna ścieżka dźwiękowa oparta na dźwiękach perkusji, ale w wielu scenach muzyki w ogóle nie uświadczymy.
Birdman, którego pełny tytuł brzmi Birdman or (The Unexpected Virtue of Ignorance), to doskonale obsadzony i jeszcze lepiej nakręcony film, ukazujący, jak wiele zależy od podejścia do tego, co się robi w życiu. Nie wskaże najlepszej drogi postępowania, ale na pewno zainspiruje i oczaruje wiele osób. Znajdą się też niestety tacy, którzy uznają go za stratę czasu i przylepią mu jakąś nic nie znaczącą etykietę. Dla mnie największy kandydat do tegorocznego Oscara.